Rekolekcje Wielkopostne
Wtrakcie tegorocznych Rekolekcji Wielkopostnych przeprowadzonych w Wyższym Seminarium Duchownym Archidiecezji Częstochowskiej, dominikanin ojciec Marek z Gidel zwrócił uwagę na pobożność maryjną. I tutaj pojawiła się moja rola, jako gorliwego obrońcy kultu maryjnego. Oczywiście z przymrużeniem oka. Przejdę teraz do tematu, bo okaże się, że popadam w samouwielbienie.
Znaczenie pobożności
Maryja w naszej Archidiecezji ma ogromne znaczenie, doceniają to nie tylko zakonnicy, księża czy siostry zakonne, dla których Matka Boska jest powierniczką wszelkich trosk. Benedykt XVI wskazuje, że Maryja jest dla Kościoła jego najprawdziwszym obrazem i w niej wspólnota kościelna musi nieustannie odkrywać prawdziwy sens swojego powołania i tajemnicy. Wystarczy jednak rozejrzeć się wokół klasztoru na Jasnej Gorze, ile tu sklepów, kramów z kupcami, dla których obecność Maryi w Jej jasnogórskim wizerunku stanowi źródło utrzymania. Oby ich zainteresowanie Maryją nie wynikało tylko z potrzeb materialnych.
Wspólnota grzeszników
Przejdę teraz do sedna tematu. Każdy z nas jest grzesznikiem. Uświadamiamy to sobie najbardziej w okresie Wielkiego Postu. Czy to ksiądz, czy siostra zakonna, czy lekarz, czy polityk a nawet i żebrak jest grzeszny. Dlatego nie wolno nam nikogo osądzać mówiąc, że ten czy tamten jest zły, a tym bardziej że ten bo jest gorszy będzie się smażył w piekle etc. Od Adama i Ewy grzech rozproszył wszystkich ludzi, aby zjednoczyć ich w swojej rodzinie- w Kościele. Ma to miejsce w Bożym posłannictwie Syna jako Odkupiciela i Zbawiciela. Tutaj warto przytoczyć słowa piosenki: „zbawienie przyszło przez krzyż, wielka to tajemnica”.
Trwająca niewiasta
I tutaj pojawia się Maryja. Matka Boga towarzyszy Jezusowi w trakcie drogi na Golgotę. Obserwując Pasję Chrystusa widzimy jak do naszego Pana podchodzą w stacji czwartej cierpiąca Maryja, w stacji piątej przymuszony Szymon z Cyreny, w stacji szóstej ociera twarz Jezusa Weronika , w stacji ósmej współczujące niewiasty. Wszystkie te osoby na drodze życia Jezusa mają mu ulżyć w cierpieniu na Jego drodze życia. W tłumie osób otaczających Jezusa na drodze ku krzyżowi idzie cały czas jego Matka. Ona towarzyszy Synowi w chwilach bólu i cierpienia do samego końca. Na potwierdzenie tego warto przytoczyć słowa Świętego Augustyna: „żadnego znaczenia nie miałoby dla Niej samo boskie macierzyństwo, gdyby Chrystusa nie nosiła w swoim sercu”. Maryja trwa przy Jezusie tak samo jak i trwa przy nas od chwili, gdy Jezus rzekł do Niej: „Niewiasto oto syn twój” a do ucznia „oto Matka twoja”. To Ona od tego momentu stała się dla nas wierzących opiekunką, która trwa przy synach i córach tego świata jak trwała przy Chrystusie w jego drodze krzyżowej. I to na tej drodze wiary Maryja wychodzi nam naprzeciw, podtrzymuje i prowadzi jak uczy Benedykt XVI.
Konkretna pomoc
Maryja podczas drogi krzyżowej podsuwa do pomocy Jezusowi konkretne osoby. Tak samo jest i dzisiaj z nami. Maryja tym, którzy do Niej się uciekają i ją o przyczynę proszą stawia na trudnej drodze życia znajomych i przyjaciół. Tu nie chodzi o takie osoby, na których nie można polegać, ale te które nam pomogą w kłopotach. A za jaką cenę?. To pytanie w dzisiejszych czasach musi paść. Na każdym kroku słyszymy: ile to kosztuje?, będziesz moim znajomym, ale czego chcesz w zamian?. Tutaj pojawia się Maryja, Ona nie chce pieniędzy ani skarbów. Jedyne o co prosi a nie żąda to modlitwa, krótka, cicha albo dłuższa różańcowa. To dzięki modlitwie stajemy się ludźmi wierzącymi i dzięki modlitwie możemy liczyć na wstawiennictwo naszej Matki u swego pierworodnego Syna w niebie. Ona wyprosi nam potrzebne laski, w tym także przyjaciela. I tutaj, na drodze naszego krzyża pojawia się Szymon, Weronika, Jacek lub jeszcze ktoś inny, który widzi twoje kłopoty, stara się im zaradzić i udziela tobie pomocy. Maryja czuwa przy tobie zsyłając pocieszyciela w konkretnej osobie, który tak jak Chrystusowi, pomoże nieść twój krzyż, będzie współczuł, otrze pot, który łączy się z trudem realizowania swego ziemskiego powołania. Pamiętaj jednak, że ten ktoś tylko pomoże, lecz nie weźmie za Ciebie krzyża.
Maryja Ciebie nie zawiedzie
Należy jednak uważać, bo chociaż masz pocieszyciela ziemskiego to on jest tylko człowiekiem. Może się zdarzyć nawet tak, że w chwili której się nie domyślasz on zniknie, odejdzie, zrani i zostaniesz sam. I co wtedy?. Wówczas jeśli prawdziwa była Twa modlitwa i wiara do Matki, wrócisz do Niej jak Syn Marnotrawny z obrazu Rembrandta prosząc o siły i pomoc w cierpieniu. Maryja Cię nie zawiedzie. Ona będzie zawsze przy Tobie jak prawdziwa Matka, która dba o swoje dzieci z matczyną troską aż do końca ziemskich dni.
Kl. Adrian Dratwa